InPost ChKS Chełm - Energa Trefl Gdańsk 0:3 (15:25, 19:25, 14:25)

Choć początek spotkania zapowiadał wyrównaną rywalizację (7:7), goście szybko przejęli inicjatywę, budując przewagę dzięki skutecznej serii punktowej (14:9). Chwilę później dołożyli kolejne wygrane akcje (19:10), jasno pokazując, że pierwsza partia wymyka się siatkarzom z Chełma. Trefl prezentował się bardzo solidnie w każdym elemencie i bez większych problemów zakończył seta.

Druga odsłona przez dłuższy czas była bardziej wyrównana (12:12), jednak po kilkunastu minutach podopieczni Mariusza Sordyla ponownie zaczęli budować przewagę (17:13). Dużą rolę odegrał Aliaksei Nasevich, który po raz kolejny potwierdził wysoką formę, a skutecznie wspierali go Piotr Orczyk oraz Tobias Brand. Gdańszczanie kontrolowali końcówkę bez wiekszych problemów zamykając i tę partię.

Trzecia partia była już pełną dominacją przyjezdnych i dopełnieniem obrazu całego spotkania. Trefl górował nad rywalami we wszystkich elementach, szczególnie imponując grą blokiem. Siatkarze z Chełma regularnie nadziewali się na ręce rywali, a strata punktowa szybko rosła (16:9). Gospodarze wyraźnie stracili wiarę w odwrócenie losów meczu i ostatecznie przegrali seta 14:25, a całe spotkanie zakończyło się pewnym zwycięstwem Trefla.

Aluron CMC Warta Zawiercie - Ślepsk Malow Suwałki 3:0 (25:14, 25:19, 25:18)

Od początku było jasne, kto przystępuje do tego spotkania w roli faworyta. Siatkarze z Zawiercia bardzo dobrze rozpoczęli sezon i jako lider PlusLigi potwierdzali wysoką formę, choć do meczu ze Ślepskiem podchodzili po dwóch porażkach z rzędu. Starcie ze Ślepskiem Suwałki miało być dla podopiecznych Michała Winiarskiego idealną okazją do przełamania, zwłaszcza że rywale zajmowali ostatnie miejsce w tabeli i mieli na koncie zaledwie jedno zwycięstwo przy ośmiu porażkach. Kibice z północy kraju liczyli jednak po cichu na sprawienie niespodzianki.

Do niej jednak nie doszło. Wicemistrzowie Polski zaprezentowali ogromną siłę i zdominowali rywali w każdym elemencie gry. Każda z partii przebiegała pod pełną kontrolą gospodarzy – w pierwszym secie suwalczanie zdobyli tylko 14 punktów, a w drugim niewiele więcej, kończąc go z dorobkiem 19 „oczek”.

W trzeciej odsłonie przez moment gra była bardziej wyrównana, lecz szybko przewaga zawiercian ponownie stała się wyraźna. Gospodarze odskoczyli na kilka punktów i pewnie zamknęli seta 25:18, a całe spotkanie zakończyło się ich zdecydowanym zwycięstwem 3:0. Tym samym nie było niespodzianki – lider tabeli bez problemów pokonał ostatnią drużynę PlusLigi.

Steam Hemarpol Politechnika Częstochowa - PGE Projekt Warszawa 0:3 (23:25, 17:25, 23:25)

Po wyrównanym początku spotkania (8:8) inicjatywę przejęli siatkarze z Częstochowy, którzy zbudowali niewielką przewagę (11:8, 16:14). W dalszej fazie seta role jednak się odwróciły – przyjezdni wyszli na prowadzenie (16:17, 19:21). Choć gospodarze zdobyli więcej punktów w ataku i wyraźnie lepiej spisywali się w bloku (5–1), kluczowa okazała się liczba błędów własnych. Norwid popełnił ich aż dziesięć, podczas gdy PGE Projekt oddał rywalom tylko jeden punkt. To właśnie pomyłki w końcówce przesądziły o losach partii – najpierw gospodarze zaatakowali w aut (22:24), a chwilę później zepsuli zagrywkę, przegrywając seta.

Druga odsłona rozpoczęła się od mocnego wejścia zespołu spod Jasnej Góry (3:0), jednak Projekt szybko odwrócił wynik (4:6). Gospodarze jeszcze kilkukrotnie doprowadzali do remisu (6:6, 11:11), lecz w środkowej części seta inicjatywa należała już do przyjezdnych. Warszawianie grali równo i konsekwentnie, lepiej prezentowali się na zagrywce i w bloku, wykorzystywali też błędy rywali, systematycznie powiększając przewagę (12:16, 14:19). Partię zakończyła zepsuta zagrywka gospodarzy.

W trzecim secie, podobnie jak wcześniej, Norwid rozpoczął bardzo efektownie (4:0), lecz przewaga szybko stopniała (6:6). Po chwili ponownie do głosu doszedł Projekt, który utrzymywał kilkupunktowe prowadzenie (11:13, 15:18). Gospodarze nie składali broni – po ataku Milada Ebadipoura doprowadzili do remisu (20:20), a chwilę później Irańczyk dołożył asa serwisowego (22:21). Odpowiedź gości była jednak natychmiastowa – punktową zagrywką popisał się Linus Weber (22:23), a dwie ostatnie akcje należały już do Projektu. Najpierw skutecznie zaatakował Karol Kłos, a następnie Kevin Tillie asem serwisowym przypieczętował zwycięstwo przyjezdnych.

JSW Jastrzębski Węgiel - Asseco Resovia Rzeszów 3:0 (25:20, 25:17, 25:22)

Na otwarciu spotkania niewielką inicjatywę mieli jastrzębianie (10:8). W środkowej fazie seta przyjezdni z Rzeszowa kompletnie się pogubili – trzy błędy z rzędu pozwoliły gospodarzom wyraźniej odskoczyć (15:11). Chwilę później punktową zagrywkę dołożył Michał Gierżot (17:12), a lista pomyłek rzeszowian systematycznie się wydłużała – w całej partii oddali rywalom aż jedenaście punktów. JSW Jastrzębski Węgiel spokojnie kontrolował wydarzenia na boisku. Piłkę setową wywalczył Nicolas Szerszeń (24:20), a zepsuty serwis gości zakończył seta.

Druga odsłona rozpoczęła się dla rzeszowian wręcz katastrofalnie. Jastrzębianie wygrali siedem kolejnych akcji (9:2), a przy stanie 10:3 dodatkowym ciosem był uraz Cezarego Sapińskiego. Gospodarze grali koncertowo w ofensywie, osiągając aż 76% skuteczności w ataku, podczas gdy rywale nadal mnożyli błędy. Po asie Michała Gierżota było już 20:13, a ten sam zawodnik zamknął seta skutecznym atakiem.

Trzeci set przyniósł zupełnie inny obraz gry. Obie drużyny długo szły punkt za punkt (8:8, 15:15), a w końcówce to rzeszowianie zbudowali trzypunktową zaliczkę po potknięciach gospodarzy (17:20). Przy stanie 19:22 wydawało się, że losy seta są przesądzone, lecz wtedy w polu serwisowym znakomicie zaprezentował się Łukasz Kaczmarek. Jastrzębianie wygrali sześć akcji z rzędu, a decydujący punkt atakujący zdobył, obijając blok rywali.

BOGDANKA LUK Lublin - Indykpol AZS Olsztyn 3:0 (25:18, 25:17, 25:17) 

Gospodarze od pierwszych akcji narzucili swoje warunki i szybko objęli prowadzenie (8:4). Zespół z Olsztyna zdołał jeszcze doprowadzić do remisu po punktowej zagrywce Pawła Cieślika (9:9), lecz był to tylko chwilowy zryw. Lublinianie natychmiast odzyskali kontrolę nad wydarzeniami na parkiecie, ponownie budując przewagę (13:10, 15:11 po serwisie Wilfredo Leona). Bogdanka dominowała w ataku, solidniej prezentowała się w przyjęciu i w końcówce jeszcze powiększyła dystans. Seta zakończył błąd serwisowy gości.
Druga partia długo przebiegała według bardzo podobnego scenariusza. Do stanu 9:8 przyjezdni utrzymywali kontakt punktowy, lecz później mistrzowie Polski zdecydowanie przyspieszyli. Przewaga w ofensywie pozwoliła im odskoczyć (12:8), a kolejne udane zmiany w polu zagrywki – Mateusza Malinowskiego (19:14) i Hilira Henno (23:15) – praktycznie przesądziły losy seta. Ostatnie słowo należało do Wilfredo Leona, który zaokńczył seta potężnym atakiem.

Trzecia odsłona zaczęła się niespodziewanie od lekkiej przewagi olsztynian (6:8). Gospodarze nie dali się jednak wybić z rytmu i cierpliwie czekali na swoją szansę. Kluczowy moment nadszedł przy stanie 16:15 – od tego fragmentu Bogdanka wygrała sześć kolejnych akcji, całkowicie przejmując inicjatywę (22:15). Chwilę później błąd serwisowy rywali dał piłkę meczową, a skuteczny atak Jacksona Younga zakończył spotkanie.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Cuprum Stilon Gorzów 3:1 (27:25, 21:25, 25:20, 25:19) 

Pierwsze akcje spotkania były bardzo wyrównane (7:7), jednak po chwili inicjatywę przejęli siatkarze Stilonu. Goście szybko zbudowali wyraźną przewagę (9:14), a choć ZAKSA zdołała się jeszcze zbliżyć (13:15), gorzowianie ponownie odskoczyli. Przy stanie 18:23 wydawało się, że losy seta są przesądzone, lecz wtedy gospodarze ruszyli do odrabiania strat. Seria zagrywek Jakuba Szymańskiego całkowicie odmieniła obraz gry, a po ataku Szymona Jakubiszaka ZAKSA miała piłkę setową (24:23). Chizoba Neves przedłużył rywalizację, jednak w grze na przewagi więcej jakości pokazali kędzierzynianie. Decydującą akcję skutecznym atakiem po bloku zakończył Igor Grobelny.

Druga odsłona przebiegała pod znakiem falującej gry, ale z wyraźnym wskazaniem na gości. Stilon kilkukrotnie budował kilkupunktową zaliczkę (7:13, 11:16), którą gospodarze próbowali niwelować krótkimi seriami. W końcówce gorzowianie zachowali jednak spokój. Punktowy blok dał im piłkę setową, a chwilę później Mathis Henno skutecznym atakiem zamknął seta.

W trzeciej partii przez długi czas trwała gra punkt za punkt (5:5, 12:12). Przełom nastąpił w środkowej fazie, gdy gospodarze przyspieszyli, a ciężar gry wziął na siebie Kamil Rychlicki. Seria wygranych akcji od stanu 14:14 do 19:14, rozpoczęta przy zagrywkach Quinna Isaacsona, pozwoliła ZAKSIE przejąć pełną kontrolę. Od tego momentu kędzierzynianie spokojnie pilnowali przewagi, a błąd serwisowy gości zakończył seta.

Czwarta odsłona miała bardzo zbliżony przebieg. Do połowy seta żadna z drużyn nie potrafiła uzyskać wyraźnej przewagi (11:11), lecz potem gospodarze znów przyspieszyli. Kilka skutecznych akcji pozwoliło im odskoczyć (16:12), a w końcówce jeszcze powiększyć dystans (21:15). Piłkę setową wywalczył Szymon Jakubiszak, rywale obronili się jeszcze dwukrotnie, lecz ostatnie słowo należało do Igora Grobelnego, który mocnym atakiem przypieczętował zwycięstwo ZAKSY.

PGE GiEK SKRA Bełchatów - Barkom Każany Lwów 3:1 (25:16, 25:19, 23:25, 28:26)

Od samego początku ton wydarzeniom nadawali siatkarze Skry, którzy szybko narzucili rywalom swoje warunki i zbudowali wyraźną przewagę (10:4). Bełchatowianie imponowali skutecznością w ofensywie – praktycznie każda akcja kończyła się punktem, a czterech zawodników nie pomyliło się ani razu w ataku. Różnica rosła błyskawicznie (16:8), a w końcówce swoją obecność zaznaczyli zmiennicy. Punktowe zagrywki Kamila Szymendery i Kajetana Kubickiego przypieczętowały jednostronny set.

Druga partia przez dłuższy czas była bardziej wyrównana i do stanu 12:12 żadna z drużyn nie potrafiła wyraźnie odskoczyć. Przełom przyszedł po serii bełchatowian, w której kluczową rolę odegrał Bartłomiej Lemański – dołożył dwa skuteczne bloki oraz punktowy atak, co pozwoliło Skrze zbudować bezpieczną zaliczkę (16:12). Gospodarze nadal grali bardzo efektywnie w ataku i kontrolowali przebieg seta do samego końca. Ostatni punkt zdobył Daniel Chitigoi.

Trzecia odsłona przyniosła zmianę obrazu gry. Barkom, po roszadzie na rozegraniu, prezentował się znacznie lepiej i od początku zaznaczył swoją przewagę (5:7, 10:14). W środkowej fazie seta goście na moment ją roztrwonili – dwa błędy i skuteczny atak Antoine’a Pothrona doprowadziły do remisu (15:15). Barkom szybko jednak odzyskał inicjatywę, ponownie odskoczył na kilka punktów (18:21) i tym razem nie wypuścił już prowadzenia z rąk. Seta zakończył skutecznym atakiem Lorenzo Pope.

W czwartej partii Skra znów ruszyła do przodu, budując niewielką przewagę (7:4, 10:6). Rywale nie zamierzali się poddawać – seria zagrywek Lorenzo Pope’a oraz as Mousse’a Gueye odwróciły wynik (12:13, 13:15). Od tego momentu trwała zacięta walka punkt za punkt, która doprowadziła do gry na przewagi. W decydujących akcjach więcej opanowania zachowali bełchatowianie. Mecz zakończył się nietypowo – efektowny atak Gueye’a zakończył mecz, ponieważ zawodnik dotknął siatkę...nogą, co oczywiście jest błędem. Skra inkasuje 3 punkty.